Obserwatorzy

Vaseline Lip Therapy - wazelinowe balsamy do ust

Witajcie :)

Przez długi czas marka Vaseline kojarzyła mi się tylko ze zwykłą kosmetyczną wazeliną. Od kilku miesięcy moja wiedza poszerzyła się mi. in. o balsamy do ciała czy kremy do rąk. Marka wciąż się rozrasta i niedawno wprowadziła na polski rynek balsamy do ust w 4 wariantach:
-Vaseline Oryginal
- Vaseline Rosy Lips z olejkiem różanym i migdałowym
- Vaseline Aloe Vera z wyciągiem z aloesu
- Vaseline Cocoa Butter z dodatkiem masła kakaowego
W moim posiadaniu są 3 pierwsze wersje...
Pierwsze co rzuca się w oczy to duża pojemność 20 ml. Nie spotkałam się jeszcze na rynku z taką ilością balsamu do ust. Cena to ok 10 zł. 
Mimo, że wolę balsamy w sztyfcie to opakowanie jest solidne a kolorystyka prosta i przejrzysta.
Średnica słoiczka jest dość duża, co ułatwia wyjmowanie produktu dziewczynom z długimi paznokciami.
Wersję Oryginal oddałam mamie a sama do testów wzięłam sobie pozostałe warianty smakowe :)
Razem z balsamami przyszedł do mnie peeling do ust "hand made" zrobiony z cukru trzcinowego, miodu i oliwy z oliwek.
Jest on całkowicie naturalny i bez trudu można go odtworzyć w domowym zaciszu :)
Wcześniej nie korzystałam z peelingu do ust i faktycznie czuć różnicę po zastosowaniu.
Jeśli chodzi o działanie, to balsamy w moim odczuciu dużo się nie różnią. Pokusiłabym się nawet o napisanie, że działanie mają takie samo :)
Konsystencja w opakowaniu wydaje się gęsta i zbita, ale nic bardziej mylnego. Pod wpływem ciepła naszych palców robi się dość wodnista dlatego nie można przesadzić z ilością na ustach bo jest duża szansa że zacznie nam z nich spływać. Źle znoszą wysokie temperatury, dlatego też polecałabym stosować je w okresie zimowym.
Oba balsamy bardzo ładnie pachną. Rosy Lips pachnie kwiatowo, a Aloe Vera cytrusowo. Po Rosy Lips można by się spodziewać koloru na ustach, ale jest to znikomy efekt, praktycznie niezauważalny. Samo działanie na ustach nazwałabym raczej natłuszczającym aniżeli nawilżającym.
Zaraz po nałożeniu produktu usta są gładkie i miękkie, ale ten efekt niestety dość szybko znika z ust razem z wazeliną. Tak więc po około 20 min trzeba znów sięgnąć po słoiczek. Przy bardzo wysuszonych ustach nie zdziała cudów. Jest to raczej produkt do użytku codziennego niż do "ratowania" ust. U mnie te balsamy bardzo dobrze spisują się jako baza pod matowe pomadki i tak też je zużyję bo jako produkt ochronny są dla mnie średniaczkami.
Podsumowując balsamy nie są złe, ale rewelacyjnymi też bym ich nie nazwała.
Osobiście mam o nich mieszane uczucia.
Niemniej za taką cenę same możecie wyrobić sobie o nich zdanie :)

Do dziś możecie zgłaszać się na moje urodzinowe rozdanie :)



13 komentarzy:

  1. Mi chyba nadal kojarzy się głównie z wazeliną :D
    A te wyglądają fajnie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten peeling mnie bardzo zaciekawił :)

    Kochana mogłabyś poklikać w linki w najnowszym poście Romwe ?
    http://rzetelne-recenzje.blogspot.com/2016/03/wiosenne-stylizacje-z-romwe.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Wazelinke bardzo lubiłam, jako srodek doraźny. Az trudno uwierzyć, że dopiero niedawno trafiła do PL, ja tej oryginalnej w uk juz jakieś 16 lat temu uzywałam ;) peelingi do ust uwielbiam, róznica moim zdaniem duża, zwłaszcza w zimę ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Moje usta są uzależnione od wszelkich balsamów i masełek. Czystej wazeliny nigdy nie miałam, ale kompozycje aromatów całej trójki brzmią obłędnie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. lubię

    p.s zakładaj instagram:)

    OdpowiedzUsuń
  6. ja nie lubię takich opakowań bo jest mi trudno wydobyć produkt moimi długimi paznokciami :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Lubię wazelinowe balsamy :))

    OdpowiedzUsuń
  8. domowy peeling do ust mega mi się podoba!

    OdpowiedzUsuń
  9. U mnie wazelinowe balsamy kompletnie się nie sprawdzają, za to uwielbiam domowe peelingi na bazie miodu i cukru!

    OdpowiedzUsuń
  10. Uwielbiam peelingi do ust, potrafią czynić cuda :)

    OdpowiedzUsuń