Witajcie :)
Za oknem już od dłuższego czasu mamy duże mrozy a jak wiadomo nie sprzyja to naszej skórze, która w tym czasie jest mocno narażona na niekorzystne działanie tak niskich temperatur.
U mnie wygląda to tak, że skóra jest szorstka i przesuszona. Potrzebuję znacznie mocniejszego nawilżenia niż w przypadku kiedy za oknem mamy temperatury dodatnie.
Lirene ma w swojej ofercie ciekawą serię EMOLIENT, która dedykowana jest dla osób z mocno przesuszoną skórą.
Ja nieco przybliżę Wam balsam lipidowy i odżywcze serum SOS.
Zacznę może od balsamu....
Kosmetyk zamknięty jest w butelce o pojemności 300 ml. Posiada pompkę co w przypadku smarowideł do ciała jest niezmiernie wygodne i osobiście uwielbiam taki sposób aplikacji :)
Balsam zawiera w sobie 15% stężenie natłuszczających i nawilżających emolientów zawartych w olejach ryżowym i sojowym. Oleje te są źródłem NNKT (Niezbędne Nienasycone Kwasy Tłuszczowe) omega 3, 6 i 9, czyli związków lipidowych, które chronią skórę przed nadmierną utrata wody. Przywracają naturalną równowagę skóry oraz przyspieszają jej regenerację.
Masło kakaowe zapobiega nadmiernemu wysuszaniu naskórka oraz zapewnia efekt gładkiej i aksamitnej skóry.
Olej parafinowy zmiękcza i natłuszcza sucha skórę.
Konsystencja jest lekka przez co produkt łatwo sie rozsmarowuje. Szybko sie wchłania i mimo bogatego składu nie zostawia tłustej warstwy na skórze.
Zapach jest delikatny, słodko-kwiatowy. Przyjemny dla nosa. Jestem bardzo zadowolona z tego kosmetyku i z chęcią będę po niego sięgać w okresie zimowym :)
Nieco inaczej ma sie sprawa z serum. Otóż, zacznijmy od tego, że produkt zamknięty jest w miękkiej tubie o pojemności 150 ml. Czyli w porównaniu z balsamem jest już nieco gorzej z aplikacją np. w trakcie nakładania kiedy mamy śliskie dłonie tubka może nam wypaść, szczególnie przy końcówce produktu. Serum ma większe stężenie emolientów niż balsam. Jest to 20% z oleju ryżowego i masła Shea. Nawilżenie jest mocniejsze niż w balsamie i można to od razu poczuć bo tu kosmetyk zostawia tłustawą powłoczkę na skórze czego ja niestety nie lubię. Zapach jest podobny, ale dużo bardziej delikatny i mniej wyczuwalny. Konsystencja zwarta, ale łatwo się rozsmarowuje na ciele. Przy obu kosmetykach, skóra po aplikacji jest miękka i przyjemna w dotyku.
Podsumowując, myślę że serum poradzi sobie z wymagającą, mocno przesuszoną, podrażnioną i swędzącą skórą, która potrzebuje silnego nawilżenia, zaś balsam jest nieco łagodniejszy w działaniu i sprawdzi sie dla osób ciut mniej wymagających ale również potrzebujących dobrego nawilżenia :)
Cena serum to ok. 25 zł KLIK
Cena balsamu to ok. 22 zł KLIK
A Wy jak radzicie sobie z przesuszeniem skóry? :)
polecę przyjaciółce ja aż takeigo nawilżenia nie potrzebuję ;)
OdpowiedzUsuńBuziak
Nie wiedziałam, że lirene ma taką serię, bardzo mnie zaciekawiła
OdpowiedzUsuńKoniecznie będę musiała sięgnąć po ten balsam. Zimą moja skóra jest bardzo przesuszona, więc myślę, że sprawdzi się znakomicie :)
OdpowiedzUsuńMuszę wypróbować i przekonać się na własnej skórze :)
OdpowiedzUsuńMam zazwyczaj długie paznokcie, więc uwielbiam produkty z pompkami, bo jak muszę coś wydłubywać ze słoiczka, to nie jest to fajne :)
OdpowiedzUsuńMoja skóra jakoś daje radę. Na twarz nakładam wieczorem maść z witaminą A.
Super, że pokazałaś oba produkty razem i można porównać ich konsystencje ;)
~Wer
jakoś nie miałam większej styczności z marką Lirene. Jak będę w Polsce to spojrzę a nią łaskawszym okiem :)
OdpowiedzUsuńNiezbyt często korzystam z produktów Lirene :)
OdpowiedzUsuńSeria brzmi idealnie dla mojej suchej skóry, nowości Lirene ostatnio są bardzo kuszące!
OdpowiedzUsuń