Obserwatorzy

Chantarelle, Royal Glow Clinic, rozświetlające serum i krem do twarzy

Witajcie :)

Z poprzedniego posta mogłyście się dowiedzieć, że miałam możliwość przetestowania kilku kosmetyków z nieznanej mi dotąd firmy Chantarelle.
Do wyboru miałam dwie linie kosmetyków: La Aqua (nawilżająca) z której wybrałam tonik (poprzedni post) i Royal Glow Clinic (rozswietlająca) z której mam dwa produkty do twarzy: 
- Rozświetlające witaminowe serum na noc dla skóry twarzy i pod oczami, rewitalizujące i łagodzące
- Rozświetlający, rewitalizujący krem na dzień z spf 20.
Postanowiłam opisać je w jednej recenzji bo należą do tej samej linii i bardzo często stosowałam je razem.
Od razu po opakowaniach można stwierdzić, że są to kosmetyki z wyższej półki, powiedziałabym nawet, że luksusowe.
Opakowania kartonowe zarówno jak i słoiczki nie posiadają żadnych informacji na temat produktu. Jest tylko nazwa marki i jaki kosmetyk znajduje się w środku.
Opakowanie: Różnicę miedzy opakowaniami widać już na samym początku. Krem zamknięty jest w masywnym słoiczku z matowego szkła o pojemności 50 ml. Dodatkowo został zabezpieczony drugim wieczkiem. Serum zaś znajduje się w plastikowym słoiczku o pojemności 30 ml, zabezpieczone było wieczkiem "papierowym".
Konsystencja: W obu przypadkach jest ona kremowa, nie za gęsta i nie za rzadka. Powiedziałabym, że w sam raz. Krem do twarzy jest koloru jasnego brudnego różu o delikatnym, ledwo wyczuwalnym kremowym zapachu. Nie jest on w żadnym wypadku drażniący. Serum ma kolor "kanarkowy" i jest bezzapachowe.
Mogłabym tu teraz wkleić obietnice producenta ale nie chcę zapychać recenzji dodatkowym tekstem (jest dość obszerny), więc zachęcam zainbteresowanych do zapoznania się z opisem produktów na stronie - Krem klik klik, Serum klik klik. :)
Działanie: Krem przeznaczony jest dla skóry wiotkiej, zmęczonej i bez blasku. Bardzo dobrze rozprowadza się po skórze. Lekko ją bieli, ale ten efekt znika po parunastu sekundach wraz z wchłonięciem kosmetyku. Obstawiam, że jest to związane z dosyć wysoką ochroną UVA/UVB (spf 20). Spotkałam się już z tym zjawiskiem właśnie w kosmetykach z wysokim filtrem. Po wchłonięciu w skórę, krem nie zostawia lepiej warstwy przez co bardzo dobrze współgra z makijażem, który się na nim nie roluje. Dzięki bogatej formule (m.in. kompleks witaminowy, kwas hialuronowy, ekstrakt z nagietka, masło shea) skóra nabiera blasku i znika z niej brzydka szarość. Twarz wygląda na świeżą i wypoczętą jakbyśmy smacznie przespali całą noc :) Nie zapycha i nie podrażnia, wręcz przeciwnie, łagodzi stany zapalne i koi skórę.
Serum zaś jak sugeruje producent należy stosować na noc. Ja osobiście częściej stosuję go rano pod ww. krem (producent również podpowiada nam taki wariant). Oba produkty bardzo dobrze idą ze sobą w parze. Nie rolują się, ładnie stapiają się ze sobą i ze skórą. W serum podoba mi się to, że jest przeznaczony również do okolic pod oczami, czyli trochę taki kosmetyk, 2w1. Wiadomo, że nasze niewyspanie najbardziej odbija się własnie w okolicach oczu. Produkt ładnie ściąga zmęczenie i rozświetla skórę pod oczami, przez co nasze spojrzenie od razu wygląda na wypoczęte. Serum bogate jest w składniki łagodzące i przeciwzapalne.
Oba kosmetyki równie dobrze jak razem, radzą sobie samodzielnie. Pojedynczo można je stosować na co dzień, a razem, aby spotęgować ich działanie rozświetlające i rewitalizujące na tzn. "wielkie wyjścia".
Moja skóra jest mi z pewnością wdzięczna za stosowanie tych produktów :)
Polecam spróbować i przekonać się na własnej skórze :)
buziaki :)

6 komentarzy: